ROWEREM BRZEGIEM MORZA

PIELGRZYMKA ROWEROWA BRZEGIEM MORZA DO DRZWI MIŁOSIERDZIA SZPROTAWA – MIĘDZYWODZIE – ŁEBA 30.04. 2016 – 3.05.2016 Pielgrzymka rowerowa brzegiem morza do Drzwi Miłosierdzia rozpoczęła się 30 kwietnia br roku o godz. 5:45 Mszą Św. w naszym parafialnym kościele pod przewodnictwem ks. proboszcza Ryszarda Grabarskiego.Podróż ze Szprotawy do Międzywodzia odbyliśmy „żółtym busem” z p. Ryszardem Frankowskim, natomiast nasze piękne „rumaki” – rowery dotarły z ekipą dowodzoną przez KADRĘ: p. Ala, p. Antoni, p. Andrzej, no i najważniejsza osoba nasz ksiądz proboszcz. Podróż odbyła się z dwoma przerwami: pierwsza w Renicach, gdzie zjedliśmy drugie śniadanie na parkingu ponieważ lokal przechodzi remont przygotowujący do nowego sezonu. Drugi postój na wyspie Wolin był nieco dłuższy niż planowaliśmy, ponieważ gospodarz ks. proboszcz Leszek Konieczny nie tylko przeprowadził nas przez „Drzwi Miłosierdzia” i poprowadził modlitwy dzięki, którym zyskaliśmy odpust zupełny oraz opowiedział historię kościoła, ale także ku zaskoczeniu wszystkich zaprosił nas na plebanię i poczęstował przepysznym ciastem. Pierwszy dzień rowerowy wypadł bardzo dobrze, gdyż do przebycia mieliśmy tylko 34 kilometry. Było słonecznie, wietrznie i humory dopisywały. Ks. Ryszard ustalił kolejność jazdy i biada temu, kto złamał szyki. Prowadzący p. Andrzej z nawigacją, a czasem bez. Tuż za nim p. Marysia, p. Jadzia, p. Gienia, p. Henio i pozostali panowie, a peleton zamykał ks. Ryszard. Zaszczytne miejsce przed proboszczem było dla p. Bogusi. Po drodze zwiedzaliśmy piękne nadmorskie miejscowości: Dziwnów, Dziwnówek, Łukęcin. Zatrzymaliśmy się w Trzęsaczu przy ruinach XV-wiecznego kościoła gotyckiego – została tylko południowa ściana. Naszą grupę zaopatrzoną w kamizelki koloru żółtego tubylcy i wczasowicze witali różnymi okrzykami: „o seniorzy, emeryci, Tour de Pologne, o wycieczka”, oczywiście dzieci zaraz nas liczyły. Tak, też stanowiliśmy silną grupę, może niepierwszej młodości, ale nie do zdarcia. Jak przytrafiła się awaria p. Stanisław momentalnie służył pomocą. Mijając Rewal, Niechorze dotarliśmy zgłodniali do Pogorzelicy. A tam na pięknym campingu czekała nas królewska uczta: bigos z wkładką, świeży chlebek, herbatka i cudowne uśmiechy p. Ali oraz naszego Antosia. Nastała cisza, takiego jedzenia pod chmurką z menażki, przy śpiewie ptaków mogą pozazdrościć nam najlepsze restauracje. Nastał dzień drugi, po zimnej nocy, spakowanych torbach podróżnych, skoro świt wyruszyliśmy na trasę Pogorzelica – Chłopy, która miała wynosić 66 km. Te okolice znał bardzo dobrze p. Henio i wyszedł na czoło naszej grupy. Wypoczęci ruszyliśmy w drogę, ścieżki były przepiękne prowadzące wzdłuż morza, nawet nie przeszkadzał wiejący wiatr, krajobrazy były urocze. Dotarliśmy na Mszę św. do Mrzeżyna, byliśmy pierwszą grupa pielgrzymującą. Proboszcz Wojciech w parafii p.w. św. Apostołów Piotra i Pawła, zaprzyjaźniony ze Szprotawą przyjął nas bardzo gościnnie i serdecznie. Po Mszy św. dołączyła do nas na rowerze nasza Ala. Z Mrzeżyna, przez Rogowo, Dźwirzyno dojechaliśmy do Kołobrzegu. Przewidziany postój kolo Bazyliki Kołobrzeskiej, abyśmy mogli przejść przez Bramę Miłosierdzia i zyskać odpust zupełny. W Kołobrzegu w tym samym czasie odbywał się maraton – niesamowity wysiłek biegaczy. Wspomagaliśmy ich gromkimi okrzykami i dopingiem – „dasz radę”. Naszą grupę też zaczęto witać z większym szacunkiem, oklaskami oraz pozdrowieniami od mijających rowerzystów i motocyklistów. Spotykaliśmy po drodze ludzi w różnym wieku czynnie wypoczywających – jest to budujące. Zatłoczony Kołobrzeg minęliśmy jadąc w kierunku Sianożęty, Ustronie Morskie, gdzie pożegnaliśmy Alę, która wróciła do swoich obowiązków. Dalej było Sarbinowo i zbliżający się coraz bardziej nasz nocleg. Całą trasę, która w tym wynosiła 73 km towarzyszył nam wiatr wiejący ze wszystkich stron. Nocleg czekał nas w Chłopach w ośrodku Ledan – warunki wspaniałe, miła obsługa i przepyszny oraz obfity posiłek. Chłopy to mała osada rybacka z zachowanymi tu XIX-wiecznymi chałupami szachulcowymi, a sama miejscowość jest wpisana do rejestru zabytków. Mimo tych wspaniałych warunków najbardziej utkwiło mi w pamięci nabożeństwo majowe z Litanią Loretańską odmówioną na plaży przy zachodzącym słońcu. Dzień trzeci – trasa zapowiadała się wspaniale mimo czekających na 76 km z naszego noclegu w Chłopach do Duninowa. Słońce, wiatr, ścieżki rowerowe unijne i to nasze zmęczenie, które daje się we znaki – nie darmo trzeci dzień jest nazywany dniem kryzysowym. Walczymy ze słabościami fizycznymi i psychicznymi, aby skrócić trasę zjeżdżamy na tzw. skróty – ja nazwałam ta trasę drogą samobójców – kamienie luźno leżące, wyboje i hopki. Po wielkich zmaganiach i przejechaniu 83 km, wreszcie trafiamy do Duninowa. Piękny kościółek z 1370 roku, wspaniale opowiedziana historia przez miejscowego proboszcza ks. Jerzego Wyrzykowskiego. Wszystkich zaciekawił grób Frankensteina. Po noclegu w parafialnym schronisku wcześnie rano udaliśmy się na Mszę św. w Uroczystość NMP Królowej Polski – jedną z intencji była modlitwa o zdrowie mamy naszej rowerowej koleżanki Bogusi, która nie mogła z nami pojechać. Czwarty dzień naszej pielgrzymki to Duninowo – Łeba i 63 km. Rozpoczynamy go w dobrych humorach, trochę obolali ale zwarci i gotowi do drogi. Spotykamy po drodze ludzi, którzy pomagają nam jak trafić do celu podróży. Co prawda jedne z tubylców chwycił się za głowę, kiedy dowiedział się, że jedziemy do Łeby, a mieliśmy do przejechania jeszcze około 50 km i powiedział – „Wy staruszkowie do Łeby?”. Po przemyśleniach rad jakie otrzymaliśmy od rowerowych tubylców ks. Ryszard podejmuje decyzję, że kończymy naszą wyprawę w Klukach, gdzie będzie czekał na nas p. Ryszard z busem oraz Ala, Antoś i popisowy gulasz. Zajeżdżamy do miejscowości Kluki _ Słowińskie Centrum Kultury Regionalnej – gdzie odbywały się występy zespołów folklorystycznych, kiermasz rękodzieła i sztuki nieprofesjonalnej. Swoją wyprawę rozpoczęliśmy od Wolińskiego Parku Narodowego, a zakończyliśmy w Słowińskim Parku Narodowym przebywając trasę 260 km. Jestem pełna podziwu dla grupy rowerowej 50-lus, tworzymy małą rodzinę, która wspiera się w trudach i znojach. Kondycji i sprawności pozazdrościć mogą nam młodsi i starsi. Wspaniałe panie Jadzie mogłyby konkurować z najlepszymi kolarzami, upór Marysi, spokój Henia, dobre serce p. Edwarda, milczący p. Józef, walczący z bólem p. Stanisław, najlepszy serwisant p. Stanisław, szalony Mirek, najmłodszy p. Andrzej – dobra dusza grupy, uśmiechnięta Bogusia, pełen cierpliwości p. Leszek, uszczypliwa Gienia – to my – nie straszny nam żaden casting, po prostu nie ma lepszych. Ale to wszystko nie odbyłoby się bez Kadry: Ala – pełna radości i zaradności; Antoś zawsze czekający na nas z otwartym sercem, pełen pokory Andrzej przyjmujący na siebie wszystkie wyzwania. No i najważniejsza osoba nasz ks. proboszcz Ryszard – mądrość, cierpliwość i olbrzymia troska o nas – pełna podziwu. Dziękujemy za spełnione marzenia.Autor: Genowefa Szmagaj-Nowicka