26-08-2012
26 sierpnia 2012roku, w niedzielny deszczowy poranek trochę wcześniej niż zwykle, bo o godz. 6.45 wyruszyliśmy już po raz trzeci w tym roku (a w ogóle czwarty) na pielgrzymi rowerowy szlak. Po raz pierwszy mieliśmy pokonać szlak w obie strony na rowerach. Ekipa dopisała, bo w liczbie 26 pątników po wzbudzeniu intencji, modlitwie i błogosławieństwie udaliśmy się w drogę , której celem była Góra św. Anny koło Kromolina. Znamienny był to dzień, gdyż obchodzona była uroczystość NMP Częstochowskiej, tej którą wychowała św. Anna, a ponadto Jasna Góra gdzie znajduje się obraz patronki dnia jest upragnionym celem wszystkich pielgrzymów. My zaś wyruszyliśmy do jej matki, lecz intencje, trud, wysiłek i wyrzeczenia nie różniły się wcale od tych składanych na Jasnej Górze. Wyjechaliśmy w dwóch grupach. Już po godzinie tylko trochę zmoknięci dotarliśmy do Niegosławic. Tam uczestniczyliśmy we Mszy św., w kościele pw. św. Anny. Celebransami byli: proboszcz niegosławickiej parafii ks. Jerzy Szakiel i nasz przewodnik proboszcz ks. Ryszard. Po Eucharystii ruszyliśmy w dalszą drogę ale już w słonecznej pogodzie ( bo jak twierdzi pątniczka Jadzia „ksiądz zawsze dobrą pogodę zamówi”). Droga była urozmaicona gdyż jechaliśmy po asfalcie, kostce brukowej, leśnym duktem; było z górki i pod górkę. Za to widoki były fascynujące, ponieważ jechaliśmy przez rezerwat przyrody Annabrzeskie Wąwozy. Rezerwat nazwę swą zawdzięcza pobliskiej miejscowości – Góry Św. Anny dawniej Annaberg. Jest to obszar bardzo ciekawy pod względem florystycznym i krajobrazowym, sfałdowaną część zalesionej wierzchowiny Wzgórz Dalkowskich poprzecinaną wąwozami. Różnice względne miedzy szczytami wzniesień, a dnem wąwozów dochodzą do 40 m. Starodrzew datuje się na 250-400 lat – buk i do 300 lat – dąb. Kiedy zjechaliśmy już z ostatniej górki przywitał nas dźwięk akordeonu i śpiew znanej piosenki „Witamy Was…”. Była to miła niespodzianka, gdyż droga mimo że urokliwa to jednak była trudna do pokonania. U podnóża góry pozostawiliśmy rowery i już na pieszo wspięliśmy się na zalesiony szczyt. Do pokonania mieliśmy około 100 m. ale za to ostro w górę. Tam najpierw powitała nas figura św. Jana Nepomucena, a za nią wyłonił się ukryty wśród drzew kościół, zajmujący prawie całą powierzchnię szczytu. Pierwsza wzmianka o kościele, a właściwie o ówczesnej kaplicy wymieniona była w dokumentach w 1514 roku. Obecny budynek zawdzięcza swój wygląd właścicielowi Kromolina, którym był hrabia Johan Christoph von Churschwandt. W 1716 roku rozpoczął on budowę murowanej kaplicy na miejscu poprzedniej drewnianej. W 1740 roku otrzymała ona dziedziniec, otoczony półkolistymi arkadami, co utworzyło rodzaj atrium. Pod arkadami namalowane są freski przedstawiające radosne tajemnice różańcowe oraz ukoronowanie NMP na królową Nieba i Ziemi. Jest to kaplica pątnicza dla pielgrzymów. O datach jej renowacji świadczą napisy na tylnej części ołtarza – 1796, 1881 i 1882. Wyposażenie wnętrza jest utrzymane w stylu barokowym. W ołtarzu znajduje się dość dużych rozmiarów obraz przedstawiający św. Annę. Na uwagę zasługuje też ambona oraz wizerunki pięciu ważnych dla tamtejszych mieszkańców kościołów namalowanych na fasadzie balkonu, w centrum jest oczywiście Jasna Góra. Kaplicy nie oszczędziły działania wojenne w 1945 roku – jako, że stanowiła ona dogodny punkt obserwacyjny i orientacyjny. W latach 1975-1976 została odnowiona. Raz do roku w niedzielę po św. Annie (po 26 lipca) odbywają się uroczystości. Po miejscu tym oprowadzał nas nasz przewodnik ks. Ryszard. Następnie każdy w ciszy miał okazję zawierzenia się św. Annie, przedstawienia jej swoich intencji z jakimi wyruszył w drogę, na koniec odmówiliśmy litanię do św. Anny. Miejsce na modlitwę jest wspaniałe, gdyż oddalone jest od zgiełku, hałasu i wszechobecnego tłumu; jedynie cisza, spokój i zieleń. Obok strawy duchowej na pielgrzymów czekała też inna strawa, którą przygotował pielgrzym Antoni, a był to bigos. Oczywiście panie zadbały też o deser, przygotowały przepyszne wypieki, które zniknęły bardzo szybko (oczywiście najszybciej pochłonięty został sernik). Teraz trzeba było wyruszyć w drogę powrotną. Jechaliśmy inną drogą, zatrzymując się w Nowym Miasteczku. I tam dla ochłody były lody. O godz. 1700 przed szprotawską plebanią we wspólnej modlitwie podziękowaliśmy za pielgrzymkę. Czekamy na ostatnią w tym roku pielgrzymkę, która odbędzie się w połowie września, termin i cel zostanie podany podczas niedzielnych ogłoszeń duszpasterskich. A gdzie? Nie wiem – sama jestem ciekawa miejsca. Mimo, iż mieszkam w Szprotawie już prawie 50 lat to miejsca naszych pielgrzymek rowerowych odwiedzałam po raz pierwszy i są one dla mnie piękne i niezwykłe. Poza tym łączą trud pielgrzymi z poznawaniem piękna naszej ojczyzny. Sprawdza się tu powiedzenie „ Cudze chwalicie, swego nie znacie. Sami nie wiecie, co posiadacie.” A tak nawiasem mówiąc, myślę, że pątniczka która na zakończenie pielgrzymki stwierdziła: „ że przez rok nie wsiądzie na rower” wyruszy z nami już we wrześniu. Bo w trudzie pielgrzymowania jest coś tak wspaniałego, że trudno jest pozostać w miejscu kiedy inni wyruszają w drogę.